Wywiad z prof. Bogdanem Chazanem

Izabela Mosakowska
knowledge

Izabela Mosakowska: Panie Profesorze, doświadczył Pan w ostatnich latach wielu upokorzeń, niesprawiedliwego traktowania oraz podważania czci i autorytetu. Są one powodowane Pańską konsekwentną postawą obrońcy ludzkiego życia. Jak Pan patrzy na to, co się wydarzyło w Pańskim życiu, czy ma Pan poczucie, że było warto?

Prof. Bogdan Chazan: Nie spodziewałem się, że odmowa aborcji, których przedtem było wiele, spowoduje taki łańcuch przyczynowo-skutkowy, prowadzący do zwolnienia z pracy, dochodzeń, przesłuchań, które w organach samorządu lekarskiego nadal trwają. Ponieważ w sprawach związanych z obroną ludzkiego życia od poczęcia stałem się jakimś symbolicznym świadkiem, na mnie koncentrowały się i koncentrują nadal słowne napaści, pomówienia. To jest przykre, ale równoważone przez liczne, nacechowane sympatią i współczuciem, słowa poparcia. Dobrą stroną tych napaści jest to, że nie pozwalają spocząć na laurach, przypominają moje postępowanie w przeszłości, o którym chciałbym może zapomnieć, chronią przed pychą. A czy było warto – zdecydowanie tak! Mam wrażenie, że sprawa aborcji chorych dzieci została pokazana publicznie, w całości, pokazane zostało też na konkretnym przykładzie zagrożenie zawodowego sumienia lekarzy, chcących chronić ludzkie życie.

Panie Profesorze, proszę przypomnieć, specjalnie dla czytelników naszego kwartalnika, jak wyglądała historia z oszczerstwami wysuwanymi wobec Pana przez panią Annę Grzybowską?

Nie wiem, dlaczego akurat teraz postanowiła zaatakować i wystosować do Naczelnej Izby Lekarskiej apel o odebranie mi prawa wykonywania zawodu. Na poparcie swojego wniosku przedstawiła wymyślone historie pacjentek, także mężczyzn, wobec których miałem wypowiadać jakieś obelżywe, niegrzeczne medyczne opinie. To atak stanowiący „załącznik” do czarnych marszów. Podobny w tonie do haseł niesionych przez jego uczestniczki. Podobnie sformułowane wobec mnie zarzuty zgłaszali jakiś czas temu Leszek Miller i Piotr Ikonowicz. Pierwszy mnie za to przeprosił, a drugi został ukarany przez sąd. Sprawa ataków Anny Grzybowskiej również jest w sądzie.

W Polsce, szczególnie w ostatnim czasie, podnoszone są głosy, że lekarze broniący wolności sumienia nie mają go dla kobiet, które, zmagając się z chorobami, oczekują wykonania aborcji. Czy tak jest rzeczywiście? 

Rozwój wiedzy i technologii medycznej sprawiają, że obecnie donoszenie ciąży i urodzenie dziecka przez kobiety z przewlekłymi chorobami jest możliwe. Zagrożenie z tym się wiążące jest porównywalne z niebezpieczeństwem wiążącym się z procedurą aborcji. Według Deklaracji Dublińskiej, podpisanej przez wielu specjalistów, „Bezpośrednia aborcja – celowe zniszczenie nienarodzonego dziecka – nie jest niezbędna do ratowania życia matki. Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy aborcją a niezbędnym leczeniem, które podejmuje się dla ratowania życia matki, nawet, jeśli takie leczenie pociąga za sobą śmierć płodu. Niestosowanie aborcji nie zakłóci dostępności optymalnej opieki nad ciężarną (Dublin Declaration on Maternal Health Care, IX 2012, (http://www.dublinddeclaration.com). Sądzę, że wartość życia dziecka i zdrowia matki są nieporównywalne. Obecnie w Hiszpanii wykonuje się kilkadziesiąt aborcji rocznie, większość z powodu zagrożenia przez ciążę zdrowia psychicznego matki .

Czy Pańskim zdaniem lekarze, którzy dokonują aborcji, łamią jednocześnie przysięgę Hipokratesa?

Oczywiście tak. Jak ogromne znaczenie musiało przywiązywać do jej treści wiele pokoleń lekarzy, skoro ten przekaz o konieczności obrony ludzkiego życia przez nich dotarł do naszych czasów! Nasze pokolenie nie może się mu sprzeniewierzyć, przeciwnie, powinno wykonywać swój zawód zgodnie z jego treścią i przekazać następnym pokoleniom.

W ostatnich miesiącach dowiadywaliśmy się o kolejnych przypadkach szykan, włącznie ze zwolnieniami z pracy, wobec lekarzy, którzy działali zgodnie z sumieniem, nie przepisując chociażby środków antykoncepcyjnych. Jak Pan skomentuje te wydarzenia?

Środki antykoncepcyjne nie ratują zdrowia i życia, przeciwnie, narażają na szwank zdrowie kobiet, a zarodki ludzkie na śmierć. Ich zapisywanie obejmuje więc klauzula sumienia. Lekarz może odmówić ich zapisywania. Niektórzy pracodawcy akceptują sytuację, kiedy jedni lekarze zapisują te środki. Inni małodusznie ulegają krzykliwym napaściom feministek i wyciągają wobec lekarzy, chcących chronić swoje sumienia, konsekwencje służbowe. Niesłusznie, prawo jest po stronie lekarzy sumienia.

W ostatnim czasie pojawił się ruch pod nazwą „Lekarze ratują kobiety”. Jest to grupa lekarzy, którzy – naginając prawo – deklarują przepisywanie pacjentkom pigułek wczesnoporonnych ellaOne. Jak Pan sądzi, co kieruje tymi lekarzami i jak do całej sprawy powinny podejść Ministerstwo Zdrowia czy Samorząd Lekarski?

Smutne, że są wśród lekarzy ochotnicy gotowi do zaprzęgania medycyny do działań niemedycznych, sprzecznych z etosem zawodu i powołania lekarskiego. Ciągle jeszcze (miejmy nadzieję, że już niedługo) obowiązuje prawo zezwalające na aborcję w niektórych przypadkach. Może i ten „biznes” ci ochotnicy wzięliby na siebie? Odciążyłoby to lekarzy pracujących w publicznych szpitalach, pielęgniarki i położne, zmuszanych do zabijania dzieci w tych samych budynkach, gdzie na innych piętrach dzieci się rodzą.

Kiedyś lekarzy, ze względu na pełnioną funkcję, traktowano z wyjątkowym szacunkiem. Obecnie coraz częściej są postrzegani jako zwykli usługodawcy. Czy odczuwa Pan wśród pacjentów postawę roszczeniową?

Raczej nie. Pacjenci nadal obdarzają lekarzy szacunkiem. O lekarzach jako usługodawcach i pacjentach jako klientach mówi się w liberalnych mediach.

Pańska niezłomna postawa spotyka się ze sprzeciwem skrajnych środowisk. Jednak ma Pan  jednocześnie wielu przyjaciół. Prawie 60 tysięcy osób podpisało petycję „W obronie sumienia”. Jak Pan odbiera to wzmożone zainteresowanie Pańską osobą i wiążącą się z tym odpowiedzialność za sprawy, którym Pan służy?

Trudno mówić o sobie. Dziękuję wszystkim za poparcie. Odczuwam je prawie codziennie. W przychodni, na uniwersytecie, na ulicy, w pociągu. To pozwala przetrwać, nie poddawać się. Dziękuję także tym setkom tysięcy, które poparły mnie swoimi podpisami trzy lata temu. Odbieram to jako wsparcie dla młodych lekarzy, pielęgniarek i położnych, którzy ciągle liczą na to, że będą mogli specjalizować się i pracować zgodnie z sumieniem. Na to liczą też pacjenci. Przeważająca ich część chciałaby spotkać w przychodni czy w szpitalu personel medyczny podzielający, ich chrześcijański system wartości.

Dziękuję za rozmowę

Z ludzi ufnej wiary
Czytaj
Nie wiedziałam, że tata jest naukowcem. Jérôme Lejeune – przyszły francuski święty
Czytaj
Jak Prymas bronił Kościoła
Czytaj
Zobacz więcej

Wykonanie: CzarnyKod