„Zarząd Fundacji Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny z siedzibą w Warszawie, niniejszym przeprasza Pana Prof. dr. hab. Krzesimira Dębskiego za wykorzystanie bez jego wiedzy i zgody utworu jego autorstwa pt. „Polonez Husarii”, podczas współorganizowanego przez Fundację w dniu 2 kwietnia 2022 r. wydarzenia pod nazwą „Marsz Papieski”, na skutek czego doszło do naruszenia osobistych praw autorskich Pana Krzesimira Dębskiego. Zarząd Fundacji docenia gotowość Pana Prof. dr. hab. Krzesimira Dębskiego do dialogu i wyraża zadowolenie z powodu osiągnięcia porozumienia w niniejszej sprawie, a także ma nadzieję, że wspólnymi siłami uda się odbudować wzajemne zaufanie i wznowić pozytywne relacje oparte na wzajemnym szacunku”

Seksualność po katolicku

Małgorzata Rybak
knowledge

„W seksie nie ma żadnej metafizyki. Po prostu używam swojego ciała” – podzielił się ze mną kiedyś ową refleksją doktorant filozofii na dwóch znanych europejskich uniwersytetach, człowiek o wybitnej inteligencji. Tym bardziej trudno wybaczyć co najmniej podwójną pomyłkę: po pierwsze, że ciało jest jakoś oddzielone od reszty człowieka, a po drugie – że nadaje się do używania. Natychmiast też nasuwa się na myśl,  że jest jeszcze druga strona – jakaś kobieta, w takim rozumieniu seksualności potraktowana również instrumentalnie.

A przecież jesteśmy psychosomatyczną całością i ma to kolosalne znaczenie. Cokolwiek czynimy z ciałem i co do nas przez ciało przychodzi, bardzo mocno dotyka wszystkich innych sfer. Nie da się używać ciała, nie dotykając w najgłębszy sposób psychiki i ducha. To, w jaki sposób ktoś inny obchodzi się z moim ciałem, informuje mnie, na ile obchodzę go jako cały człowiek. Gdy zaaplikujemy „używanie” do „osoby”, mamy całą serię nieszczęść: poczucie degradacji, utratę zaufania i lęk przed wchodzeniem w bliskie relacje (bo znowu mogę zostać wykorzystana/y). Wszystko w nas krzyczy, że nie możemy być uprzedmiotawiani; użycie zostawia w nas głębokie rany.

Używać można też siebie nawzajem – Karol Wojtyła fantastycznie opisał to zjawisko w Miłości i odpowiedzialności jako „harmonizację egoizmów”. Także tam zawarł kluczową dla „seksualności po katolicku” myśl, że osoba zasługuje jedynie na miłość i dlatego nie wolno jej sprowadzać do poziomu możliwej do użycia rzeczy. W seksualności więc musi dojść do głosu czysta intencja uczynienia z siebie daru dla drugiej osoby i ochrony jej przed potencjalną krzywdą.

Pierwszym krokiem do czytania naszej seksualności jest szacunek: ów krok wstecz, który pomoże złapać dystans i szeroką wizję tego, „kim ty jesteś”. Nie tylko dla mnie, gdy rodzą się we mnie wielkie uczucia i pragnienia względem ciebie. W intymnym spotkaniu mężczyzny i kobiety nie może zniknąć z pola widzenia to, kim on/ona naprawdę jest. Ona, jako kobieta, zawsze potencjalnie może zostać mamą; on, jako mężczyzna, w wyniku tego spotkania może, choć nie musi, zostać tatą –  jak pięknie tłumaczył Humanae vitae ks. Jarosław Szymczak. I kiedy świat się wścieka na katolicką naukę o małżeństwie, jest jasne, że działania o tak dalekosiężnych konsekwencjach mogą podejmować ludzie, którzy związali się na całe życie i zadeklarowali gotowość przyjęcia i wychowania dzieci. Mówią sobie nawzajem w ten sposób: „moje ciało nie jest narzędziem, ale wraz z nim ofiaruję ci całego i całą siebie w darze – najcenniejsze, co w życiu mam”.

Ma to ogromne znaczenie szczególnie dla kobiety – czy będzie używana, czy raczej kochana wraz ze swoim potencjałem macierzyństwa. To, co dzieje się we współżyciu, dokonuje się w jej ciele i potencjalny ciąg dalszy, nowe życie – także zamieszka w granicach jej ciała. Gdy jest kochana, nie zaś używana, zyskuje bezpieczeństwo potrzebne do realizowania swojej kobiecości: do kochania, budowania relacji i dawania życia.

Reforma systemu oświaty – odpowiedź na kryzys kultury
Czytaj
Z ludzi ufnej wiary
Czytaj
Nie wiedziałam, że tata jest naukowcem. Jérôme Lejeune – przyszły francuski święty
Czytaj
Zobacz więcej

Wykonanie: CzarnyKod