„W tej formie obrony życia dostrzegamy wielką nadzieję na zatrzymanie aborcji w Polsce. (…) Naszą misją jest modlitwa nie o prawny zakaz aborcji, ale o to, by społeczeństwo nie chciało aborcji. (…) Chcemy, by ludzie zrozumieli, że życie każdego człowieka ma wartość” – mówi Eliasz Grubiński, koordynator kampanii „40 Dni dla Życia”.
Inicjatywa „40 dni dla Życia” łączy już 66 państw świata, od niedawna także Polskę. Jak przeżywali Państwo ten czas?
Kampania „40 Dni dla Życia”, którą zakończyliśmy w miniony weekend, to już trzecia nasza kampania. Czuwaliśmy przy kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Na początku zaangażowało się w nią mniej osób, być może było to wynikiem przesycenia debaty publicznej tematem aborcji, ale gdy Aborcyjny Dream Team ogłosił zamiar otwarcia w Warszawie pierwszej w Polsce placówki aborcyjnej, to liczba wolontariuszy zwiększyła się.
„40 Dni dla Życia” w założeniu opiera się o modlitwę i post w intencji zakończenia aborcji w Polsce i w intencjach szczegółowych. Modlitwą obejmowaliśmy nie tylko dzieci zagrożone aborcją, ale także ich matki, oraz tych, którzy są w otoczeniu tych kobiet a mają wpływ na ich postawę. Decyzja matki o ocaleniu życia dziecka lub o dokonaniu aborcji jest często wynikiem tego, czy uzyska ona wsparcie lub pozostanie bez pomocy.
Z jaką reakcją przechodniów spotykali się wolontariusze „40 Dni dla Życia”?
Język komunikacji, który jest charakterystyczny dla akcji „40 Dni dla Życia to język empatii. Nie stygmatyzujemy i nie oceniamy. Staramy się dotrzeć do kobiet, które są zwolenniczkami aborcji albo abortowały już swoje dziecko i podjąć z nimi rozmowę. Wychodzimy z hasłami afirmującymi życie i podkreślającymi piękno macierzyństwa, z wizerunkami radosnych i uśmiechniętych dzieci. Ten pozytywny komunikat sprawia, że pojawia się więcej reakcji zainteresowania, zaciekawienia, niż agresji w naszym kierunku. Wiele osób podejmowało rozmowę, był też te, które się nie zgadzały z nami, ale mimo to potrafiły podjąć dyskusję. Ale reakcje były też różne. Myślę, że wiele zależy od haseł, które eksponowaliśmy. Kiedy pojawiliśmy się z transparentami wzywającymi do zakończenia aborcji w Polsce, to prowokowało wielu ludzi. Czasem spotykaliśmy się z pewnego rodzaju niechęcią, negatywnymi komentarzami, a czasem z pewną formą agresji. Kilka razy zdarzyło się, że ktoś krzyczał w naszą stronę lub splunął. Na szczęście nie było większych ataków.
Czy jakaś rozmowa lub spotkanie zapadło Panu w pamięci?
To zdarzenie miało miejsce podczas poprzedniej kampanii „40 Dni dla Życia”. Podszedł do nas pewien chłopak, który chciał zadać pytanie. Na początku powiedział, że popiera tzw. aborcję na życzenie do 12. tygodnia życia dziecka. Zaczęliśmy rozmawiać. Im dłużej rozmawialiśmy, tym bardziej widziałem jego przemianę. Okazało się, że wielu rzeczy o aborcji nie wiedział, innych nie przemyślał. I po rozmowie, która trwała pół godziny, odszedł, dziękując. Stwierdził, że jednak zmienił zdanie na temat aborcji i, choć może nie jest jej zagorzałym przeciwnikiem, to uznał, że aborcja na życzenie jest horrorem i lepiej, aby jej nie było. W tym młodym człowieku było widać przemianę. To są owoce kampanii „40 Dni dla Życia”.
Jakie znaczenie ma właśnie taka forma świadectwa? Wspomniał Pan, że jedną z ważnych kwestii jest ten wymiar duchowy, modlitwy i postu.
Modlitwa i post mają ogromne znaczenie i przynoszą wielkie owoce. W kampanii „40 Dni dla Życia” kluczowe jest wyjście w przestrzeń publiczną z pozytywnym przekazem i rozmowa. Opis tej formy aktywności pro-life, którą przyjęła kampania „40 Dni dla Życia” znajduje się w dwóch amerykańskich publikacjach. Jesteśmy w trakcie przygotowania tłumaczenia jednej z nich pt. „What to say when”. Obie książki podejmują temat empatycznych sposobów rozmowy o aborcji. I inicjatywa „40 Dni dla Życia” na całym świecie opiera się właśnie na tej formie komunikacji. Pomysłodawcy akcji odkryli, że jeśli na pierwszym miejscu postawimy empatię i zatroskanie nie tylko o życie dziecka, ale również o kobietę, która przeżywa trudności – a kobiety są często zagubione, pozostawione bez pomocy, to wówczas spotykamy się z odzewem.
Widzimy, że kampania „40 Dni dla Życia” przynosi owoce i odzwierciedlają się one w ponad 25 tys. dzieci ocalonych przed aborcją, co jest udokumentowane w statystykach. Poza tym, dzięki aktywności „40 Days for Life” zamknięto ponad 150 placówek aborcyjnych na świecie. Znamy również historię Abby Johnson, byłej dyrektor jednej z klinik aborcyjnych, która zrezygnowała z pracy w ośrodku, przyłączyła się do inicjatywy pro-life i dziś jest jedną z największych ambasadorek kampanii przeciw aborcji.
Faktem bezsprzecznym jest to, że aborcja jest morderstwem, ale kiedy na tym stwierdzeniu opiera się narrację obrony życia, to kobiety czują się zaatakowane. A nas poruszyło empatyczne podejście do tej kwestii i myślę, że przynosi ono o wiele więcej pozytywnych efektów. W tej formie obrony życia dostrzegamy wielką nadzieję na zatrzymanie aborcji w naszym kraju. Wydaje mi się, że w Polsce w mniejszym stopniu spotykaliśmy się z tym podejściem, dlatego chcieliśmy zagospodarować tą przestrzeń i dotrzeć do kobiet, do których być może inna forma przekazu by nie dotarła.
Czy wolontariusze chętnie zgłaszali się do takiej publicznej formy świadectwa?
Myślę, że jest coś w naszym narodzie, może i w naturze ludzkiej, co sprawia, że o wiele łatwiej angażujemy się w różne formy protestu, którym towarzyszą wyraziste hasła. Nasza inicjatywa była raczej skupiona na modlitwie, na czuwaniu i na spokojnej rozmowie aniżeli na formie manifestacji, dlatego zdecydowanie trudniej było nam zmobilizować wolontariuszy. Jednak te trudności są wpisane w takie inicjatywy. Jeśli przyjrzymy się kampaniom „40 Dni dla Życia” w Stanach Zjednoczonych lub Chorwacji, gdzie działają one prężnie, to zobaczymy, że na czuwania przychodzi od kilku do kilkunastu osób. Większa liczba wolontariuszy pojawia się w początkowych dniach i pod koniec kampanii. Sądzę, że mniejsza liczba wolontariuszy daje większe możliwości, swobodę kontaktu tym kobietom, które rozważają aborcję, a chcą porozmawiać. Większa liczba osób mogłaby być przytłaczająca, co mogłoby zniechęcić do kontaktu i zadania pytania.
Kiedy prowadziliśmy czuwanie przy kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu, przyłączali się również do nas młodzi ludzie z różnych krajów, którzy przyjechali do Polski na studia i włączyli się w duszpasterstwo u św. Anny. Przyszli oni z siostrami zakonnymi i modlili się z nami. Początkowo może mili obawy, bo jednak taka publiczna modlitwa jest też pewną formą wyjścia ze swojej strefy komfortu. Jednak z upływem czasu to świadectwo nie jest trudne.
Jakie są dalsze plany kampanii „40 Dni dla Życia”? Zamierzają Państwo kontynuować aktywność w tej formule i modlić się o zakaz aborcji a właściwie o pełną ochronę życia?
Planujemy dalsze działania. Kiedy zostanie otwarty ośrodek aborcyjny w Warszawie, będziemy modlić się przed tą placówką. Wszystkie kampanie „40 Days for Life” odbywają się właśnie pod ośrodkami aborcyjnymi. W Polsce na szczęście takiej placówki dotychczas nie było, dlatego modliliśmy się w miejscu publicznym, ale jeżeli ona powstaje, to z pewnością będziemy prowadzić tam modlitwę. I mam nadzieję, że przyłączy się do nas wiele osób. Zapraszamy do tej inicjatywy wszystkie środowiska, którym bliska jest ochrona życia.
I odniosę się jeszcze do jednej kwestii. Czasem ktoś zarzuca nam, że chcemy prawnego zakazu aborcji. Chciałbym podkreślić, że naszą misją jest modlitwa nie o prawny zakaz aborcji, ale o to, by społeczeństwo nie chciało aborcji, o to, by ludzie zrozumieli, że życie każdego człowieka ma wartość, podlega ochronie, oraz że warto otaczać troską życie najmłodszych, jeszcze nienarodzonych, bezbronnych dzieci. Chcielibyśmy, aby do aborcji nie dochodziło nie dlatego, że będzie ona zakazana, ale dlatego, że społeczeństwo nie będzie jej chciało.
I na zakończenie proszę jeszcze przypomnieć, jak inicjatywa „40 Dni dla Życia” trafiła do Polski?
Kampania „40 Dni dla Życia” została zapoczątkowana przez grupę przyjaciół, która tworzyła Stowarzyszenie Z Miłości do Życia. Nie wszyscy znaliśmy się wcześniej, ale połączyła nas miłość do pro-life. A impulsem do podjęcia działania stało się uchylenie orzeczenia Roe v. Wade w Stanach Zjednoczonych w 2022 roku, co było wielkopomną sprawą. Po ogłoszeniu tej decyzji wielu z nas uczestniczyło we Mszy świętej dziękczynnej, po której spotkaliśmy się na rozmowie. To stało się początkiem wspólnego działania. Działalność „40 Days for Life” zainspirowała nas, dlatego półtora roku temu zorganizowaliśmy konferencję w Warszawie, na którą zaprosiliśmy przedstawicieli tej inicjatywy. Tak rozpoczęła się kampania „40 Dni dla Życia” w Polsce, choć u nas nie było ośrodka aborcyjnego. Uznaliśmy jednak, że lepiej przeciwdziałać, niż podjąć aktywność dopiero, gdy on powstanie. Nie sądziłem, że tak szybko do tego dojdzie. To jednak pokazuje, że inicjatywy publicznej modlitwy w obronie życia są potrzebne także w naszym kraju. Dziś „40 Dni dla Życia” tworzy już o wiele więcej osób z różnych wspólnot, także protestanci i organizacje świeckie.
Gdzie można uzyskać informacje o przyszłych inicjatywach „40. Dni dla Życia” i możliwości przyłączenia się do Państwa?
Zapraszamy do odwiedzenia naszej strony 40dnidlazycia.org oraz naszych mediów społecznościowych, gdzie informujemy o działaniach kampanii „40 Dni dla Życia”.
Dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Gracz