Najwięcej niekorzystnych dla rodzin rozwiązań można spotkać korzystając z instrumentów prawnych, które w założeniach powinny wspierać rodziny. Każdy, kto w naszym kraju korzystał ze świadczeń rodzinnych, wie, że ich uzyskanie wiąże się ze sporym nakładem pracy, jaki stanowi uzyskanie i przedłożenie urzędnikom kilkudziesięciu dokumentów. Od rodziców, którzy chcą korzystać ze świadczeń rodzinnych, wymaga się niejednokrotnie, żeby przedstawili nawet ponad 40 oświadczeń i zaświadczeń. Samo ich skompletowanie może zająć wielu rodzinom nawet tydzień. Świadczeń i dodatków jest obecnie kilkanaście, przyznawane są w oparciu o różne kryteria. Wielu prawników przyznaje, że do uzyskania orientacji w aktualnie funkcjonującym systemie wsparcia rodzin nie jest wystarczające nawet wyższe wykształcenie prawnicze.
Wiele rodzin nie korzysta z przysługującej im pomocy, bo wiedzą, że zgłoszenie się po nią może spowodować interwencję urzędników zaniepokojonych trudną sytuacją materialną, w jakiej wychowują się dzieci. Na ingerencję państwa narażają rodziny także przepisy tzw. ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Operuje ona bardzo szeroką definicją przemocy, a stworzony w oparciu o jej przepisy formularz „Niebieskie Karty” pozwala uznać za przemoc niemal każdy środek wychowawczy, w tym „krytykowanie” lub „kontrolowanie” dziecka przez rodziców. Na podstawie tych przepisów co roku odbiera się coraz więcej dzieci.
Gdy rodzice chcą skorzystać ze wsparcia państwa, często negatywnym kryterium, które utrudnia skorzystanie ze wsparcia, jest pozostawanie w związku małżeńskim. Małżonkowie płacą wyższe podatki – nie mogą bowiem rozliczać podatku dochodowego razem ze swoimi dziećmi. Jeśli chcą skorzystać z rządowego programu „Mieszkanie dla młodych”, dostaną jedynie 10% dofinansowania do ceny nieruchomości, a jeśli z tego samego programu będą chcieli skorzystać konkubenci, mogą z takiego wsparcia skorzystać dwukrotnie. Na problemy mogą napotkać także, jeśli będą chcieli skorzystać z usług publicznych przeznaczonych dla dzieci.
W zakresie opieki nad małymi dziećmi na wsparcie mogą liczyć jedynie ci rodzice, którzy korzystają z placówek kolektywnych, w tym żłobków. Koszt funkcjonowania tych ostatnich jest bardzo wysoki i sięga w wielu gminach nawet 1600 zł miesięcznie od dziecka – czyli kwoty wyraźnie przekraczającej minimalne wynagrodzenie netto. Tymczasem matki, które podejmują decyzję, żeby samej zajmować się małymi dziećmi, nie mogą liczyć na żadne wsparcie ze strony władz, chociaż badania jednoznacznie wskazują, że opieka rodzicielska jest korzystniejsza dla rozwoju dziecka, szczególnie w pierwszych trzech latach jego życia.
Aby polska polityka rodzinna mogła faktycznie służyć rodzicom i dzieciom, nie wystarczy likwidacja prawnej dyskryminacji rodziny, małżeństwa i rodzicielstwa. Niezbędny jest także program pozytywny. Fundamentem właściwie pojmowanej polityki rodzinnej jest poszanowanie przez państwo gwarantowanej konstytucyjnie podmiotowości rodziców. Państwo nie powinno zastępować rodziców w ich rolach wychowawczych, a jedynie wspierać ich w wykonywaniu właściwych im zadań. Gdy państwo udziela wsparcia materialnego, jego poziom powinien być określany na podstawie wysokości danin publicznych płaconych w związku z wychowaniem dziecka. Wówczas, gdy to możliwe, o przeznaczeniu wsparcia powinni decydować sami rodzice – bo to oni najlepiej znają potrzeby swoich dzieci.
Więcej o problemach polityki rodzinnej i propozycjach zmian można przeczytać w opublikowanym przez Instytut Ordo Iuris raporcie Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska?, który można znaleźć na stronie demografia.ordoiuris.pl. Wiele spośród zaproponowanych rozwiązań, w tym bony wychowawcze dla rodziców małych dzieci, można wprowadzić już na poziomie gminy.